
Własne pasze objętościowe poprawią opłacalność produkcji mleka
O produkcji mleka w dniu Światowego Dnia Mleka
Już teraz drożej płacimy za wyroby mleczne: mleko, masło, sery. Mleczarnie i handel windują ceny, a tymczasem rolnikom – producentom mleka odmawia się wyższych cen skupu białego surowca. Jakie możliwości poprawy efektywności produkowanego mleka ma hodowca krów?
Aktualna sytuacja na rynku mleka surowego jest kształtowana przez galopujący od wielu miesięcy wzrost kosztów produkcji w gospodarstwach oraz jeszcze większy wzrost cen detalicznych produktów mlecznych. W tym stanie rzeczy narasta przekonanie rolników-producentów mleka o krzywdzącym rozwieraniu się nożyc cenowych w tym segmencie.
Średnia cena skupu mleka surowego w trzecie dekadzie maja br. wynosiła 209,9 zł/100 kg netto, co odpowiada 2,038 zł/l netto, przy niewielkich różnicach regionalnych. W ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrost cen skupu mleka wyniósł 38%, gdy równocześnie ceny masła wzrosły o 78%, ceny OMP o 67,5%, a ceny serów dojrzewających o 55%.
Należy zwrócić uwagę, że rolnicy w tym okresie żywili krowy paszami wyprodukowanymi „po starych”, zeszłorocznych cenach. Dotyczyło to zwłaszcza cen nawozów sztucznych i paliw.
Już od czerwca br. bydło mleczne zacznie być żywione paszami objętościowymi wytworzonymi z użyciem drogich nawozów i drożejącej energii, co jeszcze bardziej pogorszy opłacalność produkcji mlecznej. Wzrost kosztów paszy w przeliczeniu na pozyskany litr mleka będzie jeszcze bardziej gwałtowny. To powoduje niepokój hodowców o opłacalność produkcji w nadchodzącym roku gospodarczym, a w wielu gospodarstwach wręcz wymusi radykalne kroki dostosowawcze – w skrajnych przypadkach – nawet likwidację stada.
Dynamiczna sytuacja rynkowa po stronie kosztowej bardzo utrudnia prowadzenie kalkulacji opłacalności produkcji mleka. Już obecnie znaczący dostawcy mleka szacują, że ceny skupu powinny być wyższe o ok. 20%, na poziomie 2,40 – 2,50 zł/l. Równocześnie mleczarnie – jak to już bywało – twierdzą, że jest to niemożliwe. Zasłaniają się rosnącymi kosztami produkcji i energii oraz tłumaczą się, że mają bardzo niskie marże przetwórcze, a do tego dochodzi dyktat odbiorców sieciowych.
Ponieważ pozycja rynkowa hodowcy bydła mlecznego jest na ogół słaba, utrzymanie produkcji w sytuacji niepewności gospodarczej będzie zależne od jego decyzji gospodarczych. W produkcji mleka jest to przede wszystkim obszar ponoszonych kosztów pasz nietowarowych, objętościowych, z własnej produkcji.
W systemie żywienia TMR (total mixed ration – całkowicie wymieszana dawka), który jest dominujący w gospodarstwach towarowych, udział wartościowy pasz objętościowych, nietowarowych, w kosztach bezpośrednich wynosi 25-30%. Na te koszty rolnik ma duży wpływ.
Od wielu lat dominujące znaczenie w TMR miała kiszonka z kukurydzy jako pasza łatwa w produkcji, niekłopotliwa organizacyjnie i relatywnie tania – biorąc pod uwagę ceny nawozów i paliw oraz wysokie plony. Tegoroczne koszty bezpośrednie produkcji kukurydzy na zielonkę gwałtownie wzrosły i sięgają już 7 tys. zł/ha, co przy średnich plonach daje nawet koszt 130 zł za tonę kiszonki.
Do tego część rolników nastawia się na produkcję na ziarno, chcąc skorzystać z wysokich cen zbóż.
Taka sytuacja zmusza do nowego podejścia do produkcji zielonki z trwałych użytków zielonych (TUZ), jako opłacalnej alternatywy kukurydzy. Dodajmy, w gospodarstwach, gdzie to jest możliwe.
W aktualnej sytuacji cenowo-kosztowej produkcja siana i zielonki z TUZ jest bardziej opłacalna, niż produkcja zielonki z upraw polowych, ze względu na niższe koszty. Jednak nie bez powodu rolnicy w przeszłości odchodzili od TUZ na rzecz kukurydzy: uzyskanie dobrej jakości siana i zielonki z TUZ wymaga znacznie więcej uwagi organizacyjnej oraz wysokiej jakości zestawu maszyn – kosiarek, zgniataczy, przetrząsaczy, zgrabiarek, pras i przyczep specjalistycznych. I nie chodzi tutaj wyłącznie o wysoką wydajność pracy, bo to oferuje wielu producentów sprzętu.
Produkcja pasz z TUZ musi być postrzegana przede wszystkim jako proces cykliczny, ale wieloletni, niedegradujący i nieniszczący runi. To zależy od jakości przyrządów tnących albo elementów roboczych maszyn, ale jeszcze bardziej od niskich nacisków jednostkowych na glebę.
Im mniejsza i krócej trwająca ingerencja maszyn w ruń, tym wyższej jakości zielonka, niezanieczyszczona ziemią i stabilne plony, dobre zdrowie zwierząt.
Wygląda więc na to, że w dobie skokowo rosnących cen energii i mocno drożejących zbóż, tam, gdzie jest to możliwe, powinno się rozważyć ponowne intensywne wykorzystanie trwałych użytków zielonych. Niski jednostkowy koszt pozyskania tego typu paszy będzie możliwy jednak przy zastosowaniu najnowocześniejszego, profesjonalnego sprzętu.
W artykule wykorzystano dane Zintegrowanego Systemu Informacji Rolniczej.